Kierunek Gruzja obraliśmy wiosną, kiedy spośród losowo wybranych kierunków ewentualnej kolejnej naszej podróży zakręcona na mapie butelka wskazała to właśnie państwo. Nie znaliśmy żadnego Gruzina, czy Gruzinki, nic też nie wiedzieliśmy o tym kaukaskim kraju z pogranicza Europy i Azji. W przypadkowej rozmowie z przyjaciółmi, już po zakupieniu biletów na lot do Kutaisi usłyszeliśmy, że wskażą nam kontakt w social mediach na Gruzina, który pomoże nam na miejscu efektywnie zwiedzić swoją ojczyznę. Bez chwili wahania wykonaliśmy dzień przed wylotem z Polski połaczenie na messengerze i dysponując jedynie biletami lotniczymi oraz małymi bagażami kabinowymi wsiedliśmy w samolot w Katowicach. Konstantin, bo o nim mowa zapytał nas tylko, czy mamy bilety na samolot? Kiedy potwierdziliśmy, dodał „macie zatem wszystko, czekam na Was”. To był początek cudownej wyprawy w Góry Kaukazu Południowego.
Już w dniu lądowania w Kutaisi, udaliśmy się zorganizowanym przez Konstantina autem do Kanionu Martvili, który pokonaliśmy pontonem.